Leszek Prawie.PRO Podcast Por Leszek Śledziński arte de portada

Leszek Prawie.PRO

Leszek Prawie.PRO

De: Leszek Śledziński
Escúchala gratis

Acerca de esta escucha

Leszek Prawie.PRO O tym jak sport, kolarstwo, triathlon odmienił i odmienia mnie oraz moje życie. Opowiadam o zmianach fizycznych i mentalnych jakie przeszedłem i przechodzę. Każdego dnia. Chcę dzielić się swoją największą pasją i pomagać także tym, którzy są na początku swojej drogi do przemiany. Chcesz mnie wesprzeć? Sklep Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/
 O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/© 2021 Prawie.PRO Actividad Física, Dietas y Nutrición Ejercicio y Actividad Física Hygiene & Healthy Living
Episodios
  • Nie każdy musi mnie (Cię) lubić (101)
    Jun 4 2025
    Przez długi czas zabierałem się do stworzenia tego wideo. Mimo że temat już poruszałem zarówno w książce jaki w innych filmach. Wideo nie jest kolarskie. Wideo jest takie jak ja wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Stąd też niekiedy materiały należące do ciężkostrawnych oraz niepopularnych. Jednak nigdy nie rozwinąłem zagadnienia dotyczącego podstaw przez których zaniedbanie decydujemy się na życie w ciągłym napięciu i stresie, obniżając jakość naszego życia. Nawet bez względu na sport. Bo okazuje się, że szosa, bieganie, triathlon to kolejne pole do zagospodarowania przez nasze fobie i wieczne, podświadome ocenienie samego siebie. Tym sposobem psując sobie nawet momenty odpoczynku, albo na rowerze, które tak naprawdę również przepełnione są ciągłym napięciem. Bo najgłębiej w sercu na samym jego dnie znajduje się lęk przed byciem nielubianym. Tymczasem nie wszyscy muszą zarówno ciebie jak i mnie lubić a odkrycie tego i wdrożenie do swojej podświadomości jaki również do serca ułatwia nam codzienne funkcjonowanie i cieszenie się życiem jak i każdą chwilą z osobna. Tak, to jest wideo o mnie, o moich kompleksach i czułych punktach. Skąd to się bierze. Głównie z dzieciństwa. Na skutek naszego otoczenia, na skutek tego co wpajali nam rodzice kiedy byliśmy mali. Kim byli rówieśnicy z jakich domów pochodzili. Może jak ja byłeś(aś) pośmiewiskiem i klasowym workiem treningowym? Tak, to co opisuje to syndrom worka treningowego. Z tym się wchodzi w dorosłe życie i mknie jak po szynach. Trwale zaprogramowanym. Tą momenty które tkwią głęboko w głowie każdego z nas mimo że kiedy się wydarzyły 30 lat temu. I mija 30 lat, gdy zaczynasz to rozumieć. Jak wiele jesteś w stanie poświęcić jako dziecko by być lubianym. Chcesz należeć do nas to zapal papierosa. Rzuć szklanką z 4 piętra. By być lubianym przez rodziców musisz się dobrze uczyć. Mieć dobre oceny i gotowym na ocenianie. Jak wyglądasz? Ile ważysz? Jaki masz plecak? Co masz z matematyki? Czemu ta chemia tak słabo? Czemu tak mało zarabiasz? Czemu tak wolno? Czemu brzuch Ci wystaje? Czemu masz dwie różne skarpetki? Czemu nie poszedłeś do komunii? Czemu nie masz gry telewizyjnej w domu? Czemu masz taki krzywy nos? Czemu nie medycyna? Czemu nie poboczem? Przez lata tkwisz w schemacie jednowymiarowej oceny. Oceniasz siebie tak jak oceniano Ciebie w dzieciństwie. Językiem dziecka. Bo wciąż nim jesteś. Mimo, że masz dowód i nikt nie pyta Cie w sklepie o wiek. Szkołę zamieniłeś na pracę. Dres z WFu na trykot kolarski. Rodziców na męża, żonę, teściowego lub teścia. Oni też oceniają. Wszyscy ludzie z którymi masz do czynienia Cię oceniają. Cały Internet spogląda na Ciebie i ocenia. Dostrzegasz, że nawet gdy nie musisz wciągasz brzuch sam dla siebie. Przyzwyczajasz się do bólu przepony. Nie umiesz już jej rozluźnić. Odkrwasz, że masz wiecznie spiętą szyję od patrzenia w ziemię. Maskę masz założoną nawet będąc w samotności. Jesteś tak przyzwyczajony do tej peleryny, że przestajesz ją czuć na skórze. Ona wrosła się w Ciebie, choć początkowo była dopasowana do 140 cm wzrostu. Stąd tak ciężko jest ją zdjąć. Dlatego to tak bardzo boli, a im później zdobędziesz się na ten krok, to cierpienie będzie silniejsze. A im bardziej polaryzowane i płaskie jest spojrzenie naszego społeczeństwa tym większy masz lęk przed byciem sobą. Dzisiejszy świat przepełniony jest moim zdaniem jednowymiarowością intelektualną. Mam wrażenie że w dużej mierze w socialmedia są najbardziej adekwatnym atrybutem do wyrażenia tych zmian mentalnych. Masz jedno zdjęcie przedstawiające jedną daną sytuację i na podstawie krótkiego filmu czy jednej stopklatki jesteś oceniany. Nawet przyznam że mnie to niekiedy irytuje ,bo w ten sam sposób bardzo często konsumuje się nagłówki w portalach newsowych, wyciąga się wnioski na podstawie tytułu, wreszcie ocenia drugiego człowieka przez pryzmat fryzury, figury, samochodu jakim jeździ. Jednowymiarowość oceny jest wygodna, bo daje natychmiastową odpowiedź na trudne pytanie. WE. To Warszawiak. Tyle, że 800 000 z tych aut nigdy nie było w Warszawie. Trzeba się zastanowić dlaczego? Różowy strój = pedał. Mimo, że nie zamieniłem z nim ani słowa. Musiałbym z nim porozmawiać. Koślawy nos oznacza niepolskie pochodzenie. Choć nie przeanalizowałem jego historii. Za mały rower. A teraz? Już dokonano oceny na podstawie płaskiej fotografii bez studiowania optyki. Które koło na tym zdjęciu jest większe? A może oba są takie same? A czy jesteś pewień, że ten bezdomny jest w takiej sytuacji z własnej winy? Poznałeś jego genezę, że już wydajesz ocenę? Grubas. A może po prostu chory? Utrudnienie w ruchu. A może po prostu człowiek, tylko na innego rodzaju pojeździe. Dzisiaj w taką pogodę jeździsz na trenażerze? A może to zdjęcie jest z ...
    Más Menos
    14 m
  • Kompendium: Jak się ubrać na rower na DŁUGĄ trasę w górach i po płaskim (100)
    Apr 9 2025
    W co się ubrać na rower na 30 km wie każdy patrząc teraz na termometr. Jednak proste zadanie bardzo się komplikuje kiedy lądujemy z rowerem w górach, na obcym terenie. Albo mamy do przejechania na zawodach 270 km albo 5000 metrów przewyższenia Ja w swojej kolarskiej „karierze” zaliczyłem wszystkie możliwe wtopy przez które byłem na granicy hipotermii przez chłód i deszcz. Na ich kanwie odważyłem się przygotować kompletny poradnik by być odrobinę mądrzejszym ode mnie. Na początek małe zastrzeżenie. Proszę zapomnieć o tym, że zajmuje się sprzedażą odzieży. Każdy ma prawo wyboru swojej ulubionej marki ciuchów. Ważne tylko, aby nie brać w trasę rzeczy najtańszych i/lub przeznaczonych do innych dyscyplin. Z naturalnych tkanim można wybrać sobie odzież z domieszką merino, ale broń Cię święty Tadeuszu, patronie kolarzy ubierać cokolwiek co ma bawełnę. Ciuchowy natualizm skończy się albo potwornymi otarciami, albo mega wychłodzeniem. Najgorsze moim zdaniem są trasy górskie. Niekiedy nawet 60 km wymaga zabrania że sobą czegoś więcej niż tylko koszulka, albo ewentualnie potówka z koszulką i bluzą. Na starcie może być 15 st i hiszpańskie słońce. Tak, bo w górach i na każdej dłuższej trasie pogoda może się zmienić. To naturalne. Po drugie sprawdzasz prognozy zazwyczaj w miejscu startu, a nie po punktach trasy. Po przejechaniu 30 km możesz najechać na burzę. Jak ja debil w Alpach. Myslałem, że zdążę, myślałem, że nie muszę zabierać że sobą nogawek i grubszej kurtki. W końcu na dole było 28 stopni. No tak, ale na 2000 metrów było już 9 i nawiedziła nas potworna ulewa. W tych warunkach wszystko przemaka. Jednak lepiej mieć że sobą cokolwiek ciepłego i na wszelki wypadek spakować to nawet w worek na śmieci przed włożeniem do kieszeni lub zasobnika. Wówczas nie będziesz musiał na dół wracać stopem jak ja przed rokiem. Zgubiła mnie głupota, nieznajomość alp i letnia rutyna. Przecież jest taki upał! Z kolei we Francji nie miałem że sobą listy kontrolnej. Dokładnie tej. Wydawało mi się, że zabrałem wszystko. Rękawki, nogawki, komin na zjazd, czapka, potówka, koszulka, bluza z merino. Zabrało najważniejszego. Nieprzemakalnej kurtki i worków. O ile deszcz na podjeździe nie przeszkadzał, to na szczycie w otoczeniu śniegu trzeba było się ratować wszystkim co możliwe. Najwazniejsze to się nie zatrzymywać na więcej niż 2 minuty i nie doprowadzić po wspinaczce do wychłodzenia. Inaczej totalna kaplica. W razie takiej sytuacji na podjedzie zdejmij z siebie co się da i schować by nie przemokło. Na szczycie szukaj worków na śmieci, suchej tektury, gazet. Wepchnij to w buty, pod koszulkę, bluzę. Zwłaszcza jeśli w peerrspektywie tego zjazdu jest ocieplenie na niższych wysokościach. W takich warunkach też zdejmij na podjeździe i zjeździe okulary i odłóż je do kieszeni, w kask lub zahacz o tył kołnierza. Najważniejsza jest w takich chwilach widzialność. Możesz też pomyśleć o zjeżdżaniu w dolnym chwycie. Wówczas ciało sie mniej wychładza. Pamiętaj też, żeby czasami na zjeździe dokręcać pedałami. Choćby z minimalną siłą. Tym sposobem może być odrobinę cieplej. Trzeba jednak pamiętać, że na trasie mogą wydarzyć się dwie rzeczy. Natrafiasz na stromy podjazd, który wymusza na Tobie bardzo intensywne kręcenie z niską prędkością. Wtedy nawet przy 10 stopniach bluza to będzie za dużo. Dlatego nim zaczniesz wspinaczkę wypadałoby zrzucić bluzę i wpakować ją do kieszonki. Będzie lepszy komfort i przede wszystkim nie zapocisz jej. Podkoszulka kolarska pomoże z kolei oszczędzić nieco koszulkę. Tak samo jak czapeczka z daszkiem. W górach ogranicza zalewanie oczu potem odprowadzając go poza czoło, pozwala oszczędzić wnętrze kasku i paski, a na zjeździe wpada nam w kask mniej robactwa. Na szczycie góry z 10 kresek może pozostać 5. Do tego okaże się, że cholernie mocno wieje. Dlatego warto się zatrzymać, ale na bardzo krótką chwilę a nastepnie wyciągnąć z kieszeni bluzę oraz natychmiast rozpocząć zjazd. Im dłuższy, tym trudniejszy pod względem komfortu cieplnego. Stąd warto mieć na sobie potówkę, założoną pod szelkami od spodenek i koszulką. Ona przez cały czas chroni przed podwiewaniem. Uszczelnia nas. Tak samo jak dobrze dopasowana bluza z mankietami i wydłużonym kołnierzem. Jednak po 5 kilometrach zjazdu bez pedałowania, kiedy bardzo spada nasze tętno, może się okazać, że to wszystko za mało. I wtedy jeszcze trzeba wrzucić na siebie kurteczkę ratunkową – to jakby ubrac się w folię NRC. Wielu producentów na w swojej ofercie coś takiego. To jest grubości worka na śmieci, mimo, że jest materiałem oddychającym. Jednokierunkowym. Zakładasz to na siebie jak męską antykoncepcję i stajesz się szczelna/szczelny. Wiatr i woda nie jest Ci straszna przez około 2 godziny....
    Más Menos
    11 m
  • Dlaczego przestałem kupować rowerowy sprzęt na Aliexpress i Temu
    Mar 11 2025
    Wiem, że za ten materiał spadnie na mnie mnóstwo inwektyw i krytyki. Jednak każdy ma prawo do własnych poglądów. Tak samo jak każdy ma prawo się mylić, jak również zmieniać zdanie. Czas pokaże. To jest moja rozprawka nie tylko na temat chińskich platform eksportowych, ale przede wszystkim o markach z kraju środka. Na początku chciałem Wam powiedzieć czym moim zdaniem jest a czym nie jest chiński produkt. iPhone, mimo, że jest zrobiony w Chinach nie jest chiński. Tak samo jak Garmin wyprodukowany na Tajwanie nie jest tajwański. Mówię o tym, bo często mylimy dwa pojęcia. Ja patrzę na firmę. Kto to zaprojektował w dziale R&D. Kto to sprzedaje. Gdzie jest jego centrala. Kto ma na tym marżę i gdzie odprowadza podatki. Tak samo robię w sklepie. Staram się wybierać produkty świadomie. I mając przed sobą dwa jogurty naturalne podobnej jakości, wybieram ten który nie tylko jest wyprodukowany w Polsce, ale także chcę wspierać polskich przedsiębiorców płacących podatki u nas na miejscu. Kiedy chcę kupić dętkę do roweru, wówczas podobnie – wolę ją kupić w internecie albo stacjonarnie od polskiego importera, dealera. Mimo, że pewnie ten kawałek gumy, choć niemieckiej marki, został zrobiony w Chinach. Wiem, jestem frajerem. Przepłacam 40 albo 60% za ten sam kawałek dętki, kiedy podobna jest na Aliexpress za 12 zł. To teraz wytłumaczę dlaczego tak robię, wyrzucam w błoto swoje pieniądze, mimo, że dziesiątki osób mi mówi, że źle robię. Głównie dlatego, bo boję się Chińczyków. Nie ludzi. Władzy. W dobie całej tej światowej zawieruchy boję się o to czy swoimi pieniędzmi nie głosuję na złych ludzi oraz ich armię. To tak samo jak było kiedyś z Rosją. Może przesadzam z tymi analogiami… Drugi powód dla którego nie kupuję na Ali i Temu to jakość. Nie mam chyba talentu do wynajdowania dobrych produktów. Pamiętacie tę pompkę, którą się chwaliłem. Jest super. Miniaturowa, nabija do 6 atmosfer, nie trzeba kupować nabojów, ale ma jedną wadę. Ulega samorozładowaniu. Czy używasz czy nie musisz co tydzień to podpiąć. Jednak nie może to być kabel USB C – USB C. To ma byc USB C do A. Ten powerbank po miesiącu przestał się ładować. A ten wytrzymał niecały rok. Boli mnie także trend krótkiego cyklu życia produktów. Używam tej pompki przez kilka miesięcy, psuje się, więc co robię. Wyrzucam do śmieci. Nie odsprzedaję, nie naprawiam. Wywalam do śmieci. Kiedyś na to nie zwracałem uwagi. Podobnie jak że spodniami czy koszulkami. Kiedyś odzież była droższa a siła nabywcza dużo mniejsza. Ciuchy nosiło się dłużej. Teraz można pójść do dowolnej sieciówki i za 39 zł kupić T-Shirt. Ubrac dwa razy i wywalić. Tym sposobem za mniej masz ciągle nowe ubrania. Można to samo kupić na Ali bez podatków i polskich kosztów pracy za połowę tego. Wtedy można mieć już koszulkę na sobie tylko raz i do kubła. No dobra, na Temu i Ali są też fajne marki, które mają bardziej uczciwe podejście, jakościowe. Ta pompka jest super i nigdy mnie nie zawiodła. To światełko. Ten uchwyt. Ten licznik jak za te kasę też OK. Po prostu trzeba mieć to obcykane i bazować na opiniach, nie tylko cenie. Najbardziej przeraża mnie jednak rynek produktów podrobionych. Ktoś stara się, patentuje design, logo, a inny małpuje. No nikomu by nie było miło jakbyś na przykład produkował czapki na rower a ktoś inny zgapił to 1:1 i podbierał Ci klientów. Jednak w Chinach to legalne, ponieważ pozytywnie wpływa na gospodarkę. W Europie to przestępstwo. Przerabiałem testy tanich spodenek, koszulek, zamówiłem podrobiony kask POC, atrapy butów Shimano, podrobione Oakleye przez które trzeba było wietrzyć cały dom. widzę na ulicy mnóstwo tego. Poc za 70 zł. By mieć poc Kolejny powód to podatki. Można swoją kasę wrzucić w polski albo europejski obieg pieniądza albo wysłać prosto poza nasz system. Racja. W Polsce wszystko jest droższe. Ale to nie z pazerności przedsiębiorców. Dobijające są obciążenia, których nie ma Chinach. To wyższe koszty normowanej prawem pracy, ubezpieczenia, lokalu, prądu, BHP… Na koniec się okazuje, że z marży 15% na rowerze zostaje 5. A musisz utrzymać sklep rowerowy nie tylko w sezonie. Nie mniej, kupując ten rower czy okulary w Polsce odprowadzasz tutaj VAT a sklep płaci PIT. Zatrudnia sprzedawcę, który za swoją kasę kupuje coś w Twojej firmie w której pracujesz. A Ty masz swoją wypłatę i swój PIT. Potem za to kupujesz jogurt w sklepie za który płacisz Biedronce, która w Polsce rozlicza PIT, VAT, tak samo jak OSM Społem z Pizdochlewic. Do tego zamawiasz przez internet lampkę od Polskiego dystrybutora. Wybierasz przesyłkę Inpostem, który płaci podatek w Krakowie, a sklep od którego masz nowe światełko wystawia Ci fakturę w której jest PIT i Vat. Z tego masz nową kostkę obok domu, nowe latarnie i oczywiście ...
    Más Menos
    10 m
adbl_web_global_use_to_activate_T1_webcro805_stickypopup
Todavía no hay opiniones